Istnienie podatku od deszczu zaskakuje wiele osób, choć istnieje on w polskim prawie już od 2018 r. Nakłada się go na właścicieli działek, którzy nadmiernie je zabetonowali, tym samym przyczyniając się do problemów z retencją wody i suszą. Sprawdź, kto musi płacić podatek deszczowy i w jakiej kwocie. Wyjaśniamy także, co z rządowymi planami rozszerzenia tej daniny.
Podatek od deszczu, zwany też podatkiem deszczowym, to opłata za zmniejszenie naturalnej retencji terenu przez zabudowanie go. Chodzi o zdolność gruntu do wchłaniania wód opadowych i roztopowych, która zmniejsza się, gdy działka zostaje zabudowana czy w inny sposób zabetonowana (np. ziemię pokrywa parking). Gdy powierzchnia gruntu zdolna do retencji jest zbyt mała, zaczynają się problemy – poziom wód gruntowych spada, co prowadzi do suszy. Co więcej, niemająca dokąd spłynąć woda może powodować podtopienia.
W praktyce podatek od deszczu jest naliczany od powierzchni obiektów, które uniemożliwiają ziemi wchłanianie wody deszczowej, w tym m.in.:
- powierzchni dachów budynków,
- powierzchni tarasów,
- powierzchni kostki brukowej na działce,
- powierzchni niepublicznych dróg i placów.
Omawiany podatek obowiązuje od 1 stycznia 2018 r. na mocy ustawy Prawo wodne.
Zadbaj o swój ogród przy pomocy niezbędnych narzędzi!
Materiały promocyjne partnera
Podatek od deszczu muszą płacić wszyscy właściciele nieruchomości o powierzchni przekraczającej 3500 m kw. (objętych jedną księgą wieczystą), niepodłączonych do kanalizacji, na których z powierzchni biologicznie czynnej wyłączono (zabetonowano) więcej niż 70 proc. powierzchni. Jeśli te warunki nie są spełnione, podatek nie obowiązuje. Oznacza to, że w praktyce podatek od deszczu płacą głównie właściciele:
- sklepów wielkopowierzchniowych,
- dużych zakładów produkcyjnych,
- zespołów magazynów itp.
Jak widać, właściciele domów jednorodzinnych czy działek rekreacyjnych raczej nie mają się czego obawiać – ich posesje nie spełniają warunków koniecznych, by wymagane było płacenie podatku od deszczu.
– Osoby fizyczne będące właścicielami mniejszych działek nie są zobligowane do uiszczania opłaty od deszczu – uspokaja Aleksandra Kania, starszy konsultant w Ayming Polska.
Wysokość podatku deszczowego to od 10 gr do 1 zł za metr kwadratowy nieruchomości. Dokładna stawka zależy od tego, czy na działce znajdują się obiekty retencjonujące wodę.
Jak zwracają uwagę eksperci, również wśród firm często panuje niewiedza w kwestii podatku deszczowego. Zdarza się, że same gminy nie wiedzą, że powinny taką daninę pobierać. Ponieważ jednak w trudnych czasach wszyscy szukają dodatkowych dochodów, można się spodziewać, że samorządy wkrótce przypomną sobie zarówno o podatku, jak i niepłacących firmach.
– Mając świadomość, jak wygląda kondycja finansowa gmin oraz biorąc pod uwagę fakt, iż w 2023 r. zgodnie z ordynacją podatkową zobowiązania będą ściągane za 5 poprzednich lat, możemy zakładać, że wkrótce organy podatkowe zaczną się upominać o daninę wraz z należnym oprocentowaniem. Jest to więc dobry moment, aby przedsiębiorcy zweryfikowali wysokość należnego podatku – komentuje Małgorzata Pałys, manager Działu podatków i opłat lokalnych w Ayming Polska.
W 2020 r. rząd ogłosił plany rozszerzenia podatku od deszczu. Przypomnijmy, że według projektu ustawy nowy podatek deszczowy miał objąć każdego właściciela nieruchomości o powierzchni większej niż 600 m kw., u którego istniała albo miała powstać zabudowa wyłączająca powyżej 50 proc. powierzchni biologicznie czynnej. Jak wówczas szacowano, nowa wersja podatku miała objąć 20-krotnie więcej nieruchomości, a uzyskane w ten sposób pieniądze miały zasilić budżet Wód Polskich oraz budżety gmin.
Wiele wskazuje jednak na to, że te plany nie wejdą w życie. Jak ustalił serwis biznes.wprost.pl, nadal trwają prace nad ustawą o przeciwdziałaniu skutkom suszy, jednak prawdopodobnie znikną z niej zapisy poszerzające grono osób objętych podatkiem deszczowym.
– W związku z sygnałami społecznymi dotyczącymi potencjalnego wpływu rozszerzenia zakresu opłaty (…) na sytuację gospodarstw domowych, rozważana jest rezygnacja z przepisów przewidujących wprowadzenie zmian (…) – wyjaśnia Szymon Huptyś, rzecznik resortu infrastruktury cytowany przez biznes.wprost.pl.

Reklama
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Żródło:
Link do artykułu